sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 4.



*perspektywa Veronii*

-Jestem Niall. A ty?- podał mi rękę którą uścisnęłam.
-Veronii. Miło mi Cię poznać- posłałam blondynkowi ciepły uśmiech.
-Mogę wiedzieć dokąd lecisz?- zapytał po chwili ciszy.
-Do Irlandii- zaśmiałam się 
-A do jakiej miejscowości?- nie dawał za wygraną 
-Do Mullingar - odpowiedziałam- A ty?-
-Ja też- uśmiechnął się do mnie,a ja natychmiast odwzajemniłam uśmiech-Ale ty tam nie mieszkasz na stałe?Tak barwą osobę bym chyba zapamiętał- wskazał na moje włosy
-Nie, nie mieszkam tam na stałe.Jadę do babci, ale moja przyjaciółka stamtąd pochodzi-
Rozmawialiśmy długo.Dowiedziałam się że tak jak ja,Niall mieszka z czwórka przyjaciół w Londynie.Nie zauważyłam kiedy byliśmy już na miejscu.Razem przeszliśmy odprawę.Niall poczekał ze mną na moją walizkę. i wyszliśmy przed budynek lotniska.
-O nie!- krzyknęłam zrozpaczona-Ktoś ukradł mi portfel,a tam miałam adres i numer do babci-
-Spokojnie, mogę cię podwiesić-zaproponował blondynek.
-Nie chce robić problemu-
-Nie robisz żadnego problemu- powiedział i zabrał moją walizkę. 
Szliśmy chwile po parkingu kiedy Niall powiedział 
-To moje auto-wskazał na czarnego Hummera.Włożył nasze bagaże do bagażnika i otworzył mi drzwi,po czym ruchem ręki wskazał ,abym wsiadła.
-Dziękuję- odpowiedziałam,wsiadłam do auta i czekałam aż Niall zajmie miejsce kierowcy.
-Moje auto nie robi na Tobie wrażenia?-powiedział robiąc smutną minkę,kiedy wyjeżdżaliśmy z parkingu-Dziewczyną zazwyczaj podoba się mój samochód-
-Podoba mi się,ale mam  taki sam w Londynie-odpowiedziałam i uśmiechnęłam się promienie-O boże moje auto!-Krzyknęłam i zaczęłam szukać w torebce telefonu.
-Co się stało?-zapytał rozbawiony Niall.
-Przypomniało mi się że zostawiłam auto pod opiekom moich przyjaciółek-
-Ale to chyba nic złego?-
-Nie denerwowałam bym się gdyby nie fakt że ostatnio jak pożyczyłam im auto,miały bliskie spotkanie z słupem- 
*perspektywa Nialla*
Veronii okazała się przemiłą dziewczyną.Rozbawiło mnie jej zachowanie.Kiedy znalazła telefon szybko wybrała numer.Nie słyszałem co mówi druga osoba.Ale łatwo było się domyśleć po odpowiedziach Veronii.
-Tak,doleciałam.A teraz mów co z moim autem-na same te słowa wybuchnąłem śmiechem.
-Uff...Okej odezwę się później. Pa!-powiedziała i się rozłączyła.  
-I jak auto żyje?-zapytałem kiedy opanowałem  śmiech.
- Tak jest całe.Na szczęście-odetchnęła z ulgą.
A teraz powiedz mi jak nazywa się twoja babcia-powiedziałem przerywając cisze jaka zapanowała w samochodzie.Okazało się że babcia Veronii to moja sąsiadka.
-Czyli nie pozbędziesz się mnie przez ten czas.A właśnie.Ile tu będziesz-zapytałem kiedy wjechaliśmy do miejscowości  Musze powiedzieć że droga minęła szybko.
-Lece w sobotę za dwa tygodnie.A ty?-ucieszyłem  się na same jej słowa.
-Ja też.Widzisz czyli nie pozbędziesz się mnie nawet w samolocie- uśmiechnąłem się.
-Jejku jak tu pięknie-powiedziała dziewczyna, kiedy spojrzała za okno.
-Poczekaj ,aż ci jutro pokaże okolice-
-O tak.Bardzo chętnie.-odpowiedziałam
-Tu mieszka twoja babcia, a tu ja-wskazałem na dwa białe domy obok siebie,kiedy podjechaliśmy bliżej.Domy wyglądały tak samo,a podwórka dzielił mały płotek.          

niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 3

*perspektywa Marici*

Weszłyśmy do wąskiego białego korytarza ,na końcu znajdowały się schody i po lewej oraz po prawej stronie drzwi.
-Wow-tylko tyle powiedziałam rozglądając się uważnie po pomieszczeniu.Ściany były białe,na początku korytarza stałą mała kremowa półka na buty,a kawałek dalej duża szafa,z lusterm i wieszakami.Cała była kremowa,a tylko drzwi brązowe.Wszystko wygłądało świetnie.
-Haha. Chodźcie pokaże wam kuchnie-powiedziała rozbawiona naszym zachowaniem Veronii.Posłusznie poszłyśmy za nią.Skręciłyśmy w drzwi po prawej.Okazało się że był to króciutki korytarz gdzie po prawej stronie były drzwi prowadzące do kuchni,na prosto łazienka.w Wnioskuje to po tym że przez otwarte drzwi widziałam pralkę.Po lewo były zamknięte drzwi.
-Tu jest śpiżarnia-powiedziała Cart wskazując na zamknięty pokój.-Na prosto łazienka ,a tu kuchnia-oznajmiła w chodząc do pomieszczenia z żółtymi ścianami.Jedna ściana była cała "zarośnięta" tak zwaną meblościanką.Drzwiczki szafek jasno brązowe,a obramowanie ciemniejsze(TU)Na środku była wyspa,a na niej płyta indukcyjna i zlew. Po drugiej stronie kuchni był mały stolik na 6 osób.Rozejrzałyśmy się dokładnie.
-Chodźcie dalej- powiedziała gospodyni domu i machnęła ręką ,w geście abyśmy poszły za nią. Otwarła zamknięte na klucz drzwi i weszłyśmy do jadalni.Pomieszczenie było bardzo duże.Na środku był stół na 12 osób,obok wejścia po lewej stronie  kominek,a po prawej na całej długości ściany ciemno brązowe meble.Ściany miały beżowy kolor.Całą ściane za stołem pokrywały okna i drzwi na rozległy ogród z basenem.Wyszłyśmy z pomieszczenia i poszyłyśmy na górę.Był to salon z telewizorem i 6 innych pokoi.
-To są wasze sypialnie ,a to łazienka-pokazała Carter- a to mój pokój-powiedziała i weszła w jedne z drzwi.Pod ściną stałą sofa,a przednią stolik z laptopem.W rogu stała mała komoda ,a na niej mały telewizorek.Veronii miła w swoim pokoju łazienkę,balkon i schody.
-Dokąd prowadzą te schody?-spytałam niepewnie.
-Do góry jest moje łóżko i szafa z ubraniami.-oznajmiła z uśmiechem właścicielka  domu.
-Wybierzcie sobie pokoje-
Ja zajęłam pokój obok Roxy i naprzeciwko Veronii.Po drugiej stronie pokoju Roxy była Mary-Kate, a naprzeciwko niej Nicolle.Nasze pokoje były bardzo podobne.Trochę mniejsze od pokoju Veronii. W skład wyposażenie wchodziły:łóżko,sofa,mały stolik,biurko i szafa.Zachwycone domem zeszłyśmy do kuchni gdzie kolacje przygotowywała Veronii.

Dwa lata później(teraz) 
*perspektywa Veronii* 

Dziewczyny zamieszkały ze mną.Marica i Roxy od razu po opuszczeniu domu dziecka,a Nicoll i Mary-Kate po ubłaganiu rodziców.
-Pośpieszcie się!-krzyknęłam stojąc ubrana przy dzwiach.
-Już!Już!Czekaj chwilę-darły się dziewczyny.
-Jeszcze parę chwil i spóźnię się na samolot-burknęłam, spoglądając na zegarek.Po dwóch minutach stały przede mną cztery uśmiechnięte dziewczyny.
-Wy chyba nie chcecie żeby poleciała?-
-Chcemy,chcemy.W końcu nie widziałaś babci,od paru lat-odpowiedziała mi Mar.
-Chodźcie już-powiedziała i wyszłam z domu ,ciągnąc za sobą walizkę.Zamknęłyśmy dom i wsiadłyśmy do auta.Ruszyłyśmy na lotnisko.
-Mam do was parę spraw-zaczęłam w samochodzie-po pierwsze: nie rozwalcie mi auta tak jak ostatnio-kiedy  dałam samochód dziewczynom,wracając z imprezy zderzyły się z latarnią.
-Dobrze,dobrze , a druga sprawa?-powiedziała ledwo powstrzymując śmiech Smile.
-Nie wchodźcie do mojego pokoju!-powiedziałam parkując samochód pod lotniskiem.Wysłyśmy z auta i się pożegnałyśmy dałam dziewczyną kluczyki i poszłam na odpowiedzi terminal.Leciałam do Irlandii do babci.Oddałam bagaż i poszłam na pokład samolotu.Kiedy już zajęłam wolne miejsce i chciałam włożyć w uszy  słuchawki podszed do mnie uśmiechnięty blondyn.
-Przepraszam czy to miejsce jest wolne?-wskazał palcem na miejsce obok mnie.Twierdząco pokiwałam głową.
---------------------------------
I jest następny rozdział.
Przepraszam że tak długo.
Następny rozdział na 2-4 dni.
Czytasz=komentujesz.
A i jeszcze zapraszam na mojego
 i mojej przyjaciółki Twittera.
Mój: @Veronii1D
Przyjaciółki: @Wikson_1D



  
   
          

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Przepraszam...

Niestety nie mogłam doda rozdziału przez problemy z moim kochanym komputerem.Najbliższy rozdział pojawi się albo jutro,albo za dwa dni :D Zapraszam do komentowania rozdziałów :P* 

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rodział 2

W  poprzednim rozdziale:
-TAK!!-powiedziałyśmy chórem i zaczęłyśmy śpiewać.Znowu zebrało się sporo ludzi którzy nas słuchali.Po piosence dostałyśmy gromkie barwa i poszyłyśmy   na kawę.


*perspektywa Roxy*
Veronii,Nicolle i Mary-Kate okazały się bardzo fajne.Z Maricą znałam się już na czasów przedszkola ,ale potem wylądowałyśmy razem w domu dziecka więc nasza przyjaźni bardzo się polepszyła.Przez najgorsze lata naszego życia byłyśmy razem.
-Roxy!Słuchasz nas?!-z przemyśleń wyrwał mnie głos Marici.
-Tak.Tak tylko się zamyśliłam-powiedziałam-więc w pewnym sensie nie wiem o czy gadałyście.
-Och...Co ja z tobą mam....Pytałyśmy gdzie idziemy na kawę-mówiąc to Marica złapała się za głowę,a dziewczyny wybuchły śmiechem.
-Hmm....Może to Tropical Cafe?(od autorki:nazwa zmyślona xD)-
-Ja się zgadzam, a wy?-odpowiedziała Veronii
-No pewnie.Idziemy!-
Po piętnastu minutach byliśmy na miejscu.Usiadłyśmy przy stoliku i zamówiłyśmy kawę.
-To może opowiecie coś o sobie?-zapytała Veronii
-To może ja zacznę..-zaproponowałam-Jestem Roxy Tully.Mam prawie 18 lat.Urodziłam się tutaj,w Londynie.Kiedy miałam 5 lat poznałam Maricę i od razu się zaprzyjaźniłyśmy.Nasi rodzice również,niestety rok później jak razem wracali z imprezy mieli wypadek.Wszyscy zginęli i my trafiłyśmy do domu dziecka,gdzie musimy zostać do 18 roku życia ale na szczęście to już niedługo.Tylko nie wiem co zrobimy jak stamtąd się wyprowadzimy.-skończyłam swój monolog ze smutkiem na twarzy.
-No to teraz może ja- zaproponowała Marica.-Moja historia jest prawie taka sama różni się tym że ja muszę zostać w domu dziecka rok dłużej bo ma dopiero 17 lat no i moja przyjaciółka to Roxy.A mówicie mi Mar,bo Marica brzmi tak poważnie- powiedziała z uśmiechem.
*perspektywa Nicolle*
Historia Mar i Roxy była naprawdę smutna.
-No to teraz ja-powiedziałam z uśmiechem na ustach- Jestem Nicolle McLaughlin,ale mówcie Nicoll.Mam 16 lat i urodziłam się w Afryce.Kiedy się tu przeprowadziłam z powodu pracy mojej mamy przeniosłam się tutaj.Kiedy poszłam do szkoły poznałam Mary-Kate i od razu   się polubiłyśmy.-skończyłam swój monolog łykiem kawy którą właśnie dostałyśmy.
-No to teraz ja.Jestem Mary-Kate Smith.Mam  19 lat.Urodziłam się w Irlandii ,ale tak jak Nicoll musiałam przeprowadzić się tu ,bo moi   rodzice dostali tu prace.To chyba tyle a teraz ty Veronii- wskazała na kolorowłosom.
-Pfff....no dobrze-westchnęła- Nazywam się Veronii  Carter,a w Polsce Weronika Kowalczyk.Mam 18 lat. Mieszkam tu od  roku,przez jakiś czas mieszkałam z siostra ,ale ona wróciła do Polski.No właśnie jestem z Polski.Moi rodzice nie kochali mnie i mojej siostry.Kazali mi się wynieś kiedy zrobiłam sobie kolczyk w wardze i przefarbowałam włosy.Powiedzieli że jak oni się teraz pokarzą w towarzystwie itp.Dla nich liczyła się tylko opinia innych.Dlatego że dobrze umiałam angielski ,to postanowili żeby, przeprowadziła się tutaj,bo tu nie ma ich znajomych.To że są milionerami kupili mii duży dom i kilka innych zachcianekNo i to chyba tyle.-WOW!Jej historia mnie szokowała i nietylko.
-O kurde musimy już wracać do domu dziecka bo zaraz zamkną bramę-panikowała Marica
-Jak chcecie możecie spać u mnie mam akurat cztery wolne pokoje-odpowiedziała Veronii 
-Ja bardzo chętnie-odparłam-a wy?-zapytałam pozostałaych dziewczyn.
-Jeśli to nie będzie problem to chętnie-odpowiedziała z wielkim uśmiechem Roxy.
-No to idziemy-wstałyśmy ,zapłaciłyśmy  za kawę i poszłyśmy za Veronii.Po piętnastu minutach ukazał się nam nie wielki dom...Pff... co ja mówię pałac.A w środku...WOW      

sobota, 6 kwietnia 2013

Rodział 1

*perspektywa Veronii*

Już od 3 lat mieszkam w Londynie.Mam dosyć duży przytulny dom i jest w nim wszytko czego potrzebuje.Mam tu pięć  sypialni,dwie  łazienki,kuchnie połączoną z salonem i duży balkon oraz wielki ogród.Posiadam własny samochód  w prawdzie to pięć ałt.No ale o tym później.Lubie być sama, ale mam cztery wspaniała przyjaciółki:Marice i Roxy,które mieszkają razem w domu dziecka,Mary-Kate oraz Nicolle które poznałam całkiem przypadkiem.Urodziłam się w Polsce, ale moi rodzice nie chcieli zbytnio mieć dzieci.Co prawda w Polsce są milionerami ,ale  uważają że dzieci to zbyt duży wydatek.Tu w Londynie studiuje filologie angielską,dlatego nie każdy wie że pochodzę z kraju obcojezycznego.
 Dwa lata temu.
Dzisiaj jest bardzo słoneczna pogoda,co nie zdarza się tu często.Musze jakoś szybko zarobić pieniądze.Moja wypłata ledwo starcza na połowę czynszu(drugą połowę płaca rodzice) i na jedzenie.Pomyślałam że może wezmę gitarę i zacznę grać i śpiewać na ulicy bo podobno mam ładny głos chodź sama w to nie wieże.Ubrałam się i uczesałam,zrobiłam delikatny makijaż ,wzięłam gitarę i wyszłam z domu.Usiadłam na ławce niedaleko mojego domu.Zaczęłam grać  "Little Things"One Direction.Ludzie zebrali się wokół mnie i słuchali.Po chwili dołączyły do mnie jakieś dwie dziewczyny,a po mich następne dwie wszystkie bardzo ładnie śpiewały.Po piosence i brawach podeszły do mnie.
-Cześć jestem Roxy, a to jest Marica-powiedziała blondynka.
-A my Nicolle i Mary-Kate-powiedziała brązowowłosa.
-Ja jestem Veronii-przedstawiłam się -Macie piękne głosy.Co powiecie na jeszcze jedną piosenkę i może pójdziemy na kawę? 
-Ty też ładnie śpiewasz-pochwaliła mnie Roxy z uśmiechem na ustach-Ja się zgadzam ,ale nie wiem jak dziewczyny.

*perspektywa Mary-Kate*

-Dobra to co śpiewamy?-zapytałam patrząc na dziewczyny.
-A może  What Makes You Beautiful?-zaproponowała Roxy.
-Jak znacie tekst to okej.Ja potrafie to zagrać na gitarze-przytaknęła  Veronii
-Dobra to zaczynamy-uśmiechnęła się  Marica.
-Ale jak śpiewamy?Kto śpiewa za kogo?-zgasiła nasz entuzjazm Mary-Kate.
-To może tak-zaczęła Veronii-ja  jako Louis czyli tylko refren,Marica to co Harry,Mary-Kate to co Zayn,Nicolle to co Liam,a Roxy to co Niall.Pasuje?-
-TAK!!-powiedziałyśmy chórem i zaczęłyśmy śpiewać.Znowu zebrało się sporo ludzi którzy nas słuchali.Po piosence dostałyśmy gromkie barwa i poszyłyśmy   na kawę. 

--------------------------------------------------
Mam nadzieje że wam się podoba?
To mój pierwszy taki blog i nie miałam 
 za bardzo pomysłu na to co napisać . 
Proszę o komentarze :) 
Następny rozdział ,albo jutro,albo w poniedziałek   

piątek, 5 kwietnia 2013

Początek

To mój pierwszy blog.Opowiadania będę się starała dodawać systematycznie.Będę pisała jako różne osoby.Przed początkiem myśli innych osób będę pisała np.*Perspektywa Veonni* lib *Perspektywa Roxy*
Pierwsze opowiadanie jutro.Jutro również dokończę zakładkę Bohaterowie i inne zakładki.